Świat znowu zwariował, nie tylko bezpieczniacki. Przedwczoraj internet zalała fala informacji o podatności KRACK. Podatności wyjątkowej, bowiem nie dotyczącej konkretnych urządzeń, ale całego protokołu. Co to znaczy? Że – przynajmniej do momentu załatania – zagrożone są wszystkie urządzenia. Czy to znaczy, że WiFi to zło, trzeba wszystko wyłączyć i wyciągnąć z szafy dawno zapomniane kable?
Uważać na obcych w okolicy?
Jeden z moich kolegów z CERT Orange Polska twierdzi, że tak, ale potem dodaje, że on od zawsze uważał bezprzewodowy internet za wymysł szatana 😉 Ostrożności nigdy za wiele, ale warto pamiętać, że KRACK może zostać wykorzystany przeciwko ofierze jedynie w specyficznych okolicznościach. Głównym warunkiem jest obecność atakującego w zasięgu sieci Wi-Fi ofiary, a podsłuchany może zostać wyłącznie ruch nieszyfrowany protokołami wyższej warstwy. Dodatkowo – czy może bardziej przede wszystkim? – ewentualne wykorzystanie podatności nie pozwala na podejrzenie treści transmisji szyfrowanej (połączenie HTTPS, użycie tunelu VPN).
Co robić?
Producenci systemów operacyjnych załatają swoje systemy szybciej (Windows) lub hmmm, sami wiecie 😉 (Android), z urządzeniami też bywa różnie. Tymczasem tak naprawdę przestrzeganie tego, co nieprzerwanie zalecamy, czyli korzystanie z połączeń szyfrowanych (prefix https:// w adresie strony internetowej, logo kłódki lub zielone tło na pasku adresu) przynajmniej w przypadku przesyłania danych wrażliwych, znacząco ogranicza ryzyko. Jeśli mimo tego odczuwacie niepokój, przy transakcjach bankowych zawsze można podłączyć komputer kablem, bowiem podatność dotyczy wyłącznie WiFi.
A przede wszystkim – nie wpadajmy w manię prześladowczą.